Powołanie matki, powołanie świętej

           „Święci mieli prawie zawsze matki świątobliwe, a ludzie znakomici matki znakomite. Iluż to świętych i bohaterów, według własnego ich świadectwa, wyrobienie zasad i charakteru matkom swoim zawdzięczało”[1]. Ile z nas, matek, chciałoby, aby jej dziecko było święte, aby było wybitne, znakomite? A ile z nas chce, abyśmy my same, jako żony i matki, stały się świętymi? 

Duchowe potrzeby matki

            Dla wielu osób to oczywiste, że najważniejsze dla każdej matki jest zapewnienie dobrobytu swojemu dziecku. Ona dba o potrzeby swojego dziecka, a kiedy udaje jej się je zapewnić, wtedy i ona jest szczęśliwa. Choć sporo w tym prawdy, bo rzeczywiście matka chce dla swojego dziecka dobra – to jednak nie wystarcza, aby ona sama czuła się w pełni szczęśliwa.

            Mama to człowiek… Ma swoje potrzeby psychofizyczne, których nie wyzbyła się zostając żoną i matką. Dodatkowo jeśli jest wierząca, ma też potrzeby duchowe. Wie, że powinna dążyć do doskonałości w swej kobiecości, w byciu żoną, w zadaniach macierzyńskich, ale też w zadaniach katoliczki. Tyle brzemion na wątłych kobiecych ramionach… To oczywiste, że jeśli matka nie będzie dążyła do własnego uświęcenia, to nie będzie w stanie realizować głównego celu wychowawczego, jakim jest zbawienie duszy dziecka!

            Dziś tak mało mówi się o życiu wewnętrznym matek. A czy kobieta jest go pozbawiona jako matka? Wręcz przeciwnie. Stając się żoną i matką, kobieta staje się, a przynajmniej powinna się stawać, jeszcze bardziej uduchowiona. To ona uczy dzieci modlitwy, to ona aranżuje po katolicku dom – wiesza krzyż, wizerunki Matki Bożej, święte obrazy, to ona przygotowuje stół do wieczerzy wigilijnej i wielkanocnego śniadania, dbając o tradycyjne elementy tych wydarzeń.

            Jednak aby miała ona wewnętrzną siłę do sprostania tym wszystkim zadaniom, powinna też starać się o duchowe pokrzepienie – udział we Mszy św. (chociaż od czasu do czasu samotnie, bez dzieci), regularną spowiedź i możliwość spokojnego przeprowadzenia rachunku sumienia. Bardzo pożądany jest też czas na modlitwę osobistą (choć kilka minut dziennie sam na sam z Panem Bogiem), oraz czas na lekturę duchową.

            Wydaje się, że ten ostatni punkt może być szczególnie trudny do zrealizowania, ponieważ często czytanie tego typu książek – wymagających przecież refleksji i wyznaczenia celów do wdrożenia w życie – jest dla zmęczonej głowy mamy zbyt obciążające. Warto pamiętać, że lektury duchowe to nieoceniony pokarm, który ma być pokrzepieniem duszy i serca i warto wyrobić sobie nawyk stałego ich czytania, chociażby raz w tygodniu tylko kilku stron.  Książki religijne mają tę zaletę, że potrafią skondensować w jednym punkcie to, co będzie nas żywiło i zapalało do działania przez dłuższy czas.   

Autorytety

            Dziś kobietom, a w szczególności matkom, z każdej strony mówi się o rozwoju i walce o siebie. Zgodnie z przekonaniami większości „doradców” – zarówno tych certyfikowanych, jak i tych przypadkowo spotkanych na spacerze – ważne jest, aby każda matka dbała o swój wygląd, rozwój i wolność. Często mówi się też o zdobywaniu nowych umiejętności, które pozwoliłyby jej poczuć się pewniej, bardziej wartościowo, a także pozwoliłyby wyzwolić się spod mężowskiego jarzma i dziecięcej tyrani…

            Mamy często słyszą też zachęty do tego, aby walczyły o siebie i swój czas wolny. Owszem, matka powinna dobrze się odżywiać, mieć czas na odpoczynek, lekturę książki, swoje pasje. To dobrze, aby miała wsparcie w najbliższych, aby czuła się zrozumiana i doceniana, aby miała czas i przestrzeń dla siebie. Ale czy w normalnej rodzinie, dodajmy – rodzinie katolickiej – matka musi o coś walczyć? Z kim? Ze swoim mężem, z dziećmi? Czy kobieta odpowiadając na swoje powołanie do bycia matką, dobrowolnie nie oddała się w słodką niewolę swoich najbliższych? Czy te wszystkie trudy nie są okazją do uświęcenia? Dlaczego tak mało się o tym mówi? Bo dobrowolna ofiarność nie pasuje do wizji dzisiejszego świata… 

            Czy matka, która nie jest dobrą katoliczką, może mieć nadzieję jej dziecko takie będzie – że córka będzie przykładną katoliczką, a syn wiernym katolikiem? Często rodzicom wydaje się, że zwłaszcza w dzisiejszych czasach niewiele od nich zależy. Dzieci wychowuje szkoła, znajomi, media. I rzeczywiście – nasze pociechy chętnie znajdują autorytet poza domem – u kolegi, jakiegoś idola z Internetu. A jednak zawsze dla dziecka pierwszym wzorem, autorytetem powinni być rodzice… Przypomnijmy słowa Jadwigi Zamoyskiej „Iluż to świętych i bohaterów, według własnego ich świadectwa, wyrobienie zasad i charakteru matkom swoim zawdzięczało”. To ważne zadanie być odpowiedzialnym za drugiego człowieka, zwłaszcza takiego, który dopiero zaczyna życie…

            Ale tak jak mówi się, że dziecko potrzebuje autorytetów, tak też i rodzice powinni mieć swoje. A czy jako rodzice je rzeczywiście mamy? Na kim się wzorujemy? Czyje słowa przywołujemy jako argumenty w dyskusji – koleżanki, która wie wszystko i na każdy temat? Może naszym guru jest popularny teraz psycholog, najlepiej zagraniczny, bo taki wie najlepiej. A może wsłuchuję się w słowa kapłana na kazaniu lub wczytuję w myśli któregoś świętego i to on jest dla mnie wzorem? A może nie trzeba szukać daleko – może moja mama lub babcia są mądrymi, pobożnymi kobietami, których zdanie jest dla mnie ważne i których doświadczenie sobie cenię?

Rola męża i ojca

            Czy matka, jako ta, która najwięcej czasu przebywa z dziećmi, troszczy się o ich potrzeby, zajmuje się ich edukacją – czy to domową, będąc ich przewodniczką przez życie, czy pomagając w tej szkolnej – jest sama na linii frontu? Gdzie jest wówczas ojciec? Czy jego rola sprowadza się tylko do kilku minut zabaw dziennie, do aktywności weekendowych, od czasu do czasu czegoś więcej?

            Można posłużyć się tu metaforą, w której ojciec jest w rodzinie generałem, matka oficerem, a dzieci żołnierzami. Ojciec zajmuje się sprawami najwyższej wagi – obmyśla plany, strategie, po konsultacjach z oficerem dostosowuje je do aktualnej sytuacji na froncie, na którym żołnierze coraz znajdują się w innym położeniu, mają inne potrzeby i problemy. Generał zapewnia swojemu wojsku odpowiednie warunki materialne i bojowe – chce, aby czuli się bezpiecznie mimo wszelkich niebezpieczeństw, które czyhają na nich ze strony wrogów. Z kolei oficer jest pośrednikiem między dowództwem a żołnierzami – przekazuje rozkazy, towarzyszy im, wspiera, ale też karci.

            Nie jest jednak tak, że generał nie bywa ze swoimi żołnierzami lub widuje ich tylko przy okazji specjalnych apeli, przy wręczaniu odznaczeń czy przy udzielaniu nagan. Dobry generał cały czas jest duchem ze swoimi podwładnymi, choć może się wydawać, że jest pochłonięty tylko swoimi zdaniami, które przypadły mu z okazji piastowania wysokiego stanowiska. Nie jest prawdą, że ojciec w pracy odpoczywa, bo ma w tym czasie „wolne od żony i dzieci”. Wręcz przeciwnie! Ojciec, gdy wykonuje swoje obowiązki w pracy, ma przed oczyma swoją rodzinę – chce, żeby żona i dzieci miały co jeść, w co się ubrać, aby mogły godnie żyć. Myślę, że wielu mężczyzn porzuciłoby swoje tzw. dobre i wygodne posady, gdyby nie poczuwali się do utrzymania swoich rodzin. Zapewne niejeden ojciec wolałaby więcej czasu spędzać w domu, ale jego praca mu to uniemożliwia. Mąż powinien być wyrozumiały dla pracy żony – doceniać jej trud, odciążać ją w cięższych pracach, wysłuchać jej skarg, żali, i tak samo żona – powinna ze zrozumieniem i miłością patrzeć na wyrzeczenia męża… 

            Mówi się, że trudno jest mieć krnąbrne, zarozumiałe dziecko, które jest oporne na miłość rodziców i niedostrzegające wielkiego wkładu, który dają oni, aby dobrze mu się żyło. To prawda. Ale jak piszą autorzy dawnych poradników dla rodzin, o wiele trudniej jest żonie, która ma nieodpowiedzialnego, nieczułego, niezainteresowanego życiem rodzinnym, niewierzącego męża. Wówczas rzeczywiście ciężar wychowania spoczywa tylko na jej barkach i obciąża jej matczyne serce.

Chcę być świętą

            Każda z nas, matek, chce być dobrą matką. Dla każdej może to oznaczać coś nieco innego, jednak fundament powinien być ten sam – matka katoliczka powinna chcieć dążyć do świętości. Tylko gdzie szukać przepisu na świętość? Najlepiej tak prostego, jak przepis na ciasto, które zawsze się udaje? Ten przepis każda z nas ma w sercu. Jeśli wierzymy, jeśli uważnie słuchamy kazań, nauk katechizmowych, rekolekcji, jeśli sięgamy po dobre książki, katechizm, to już dawno go znamy…

            Świętość nie musi być okupiona krwią, choć świętość matki właśnie rodzi się we krwi… Świętość nie musi być męczeństwem, choć świętość matki w jakimś stopniu nim jest… Każdy dzień jest ofiarą – to od naszej intencji zależy, czy nasze prace, zmęczenie, ale i radości, powodzenie ofiarujemy Panu Bogu na Jego większą chwałę, za dusze w czyśćcu, za grzeszników, wreszcie za nasze własne uświęcenie.

            Celem ziemskiego życia powinno być uświęcenie i życie wieczne w niebie. Jeśli ja jako matka będę miała ten cel przed oczyma, to także mój mąż i moje dzieci, prędzej czy później, obiorą ten sam port, do którego łatwiej jest razem płynąć wśród życiowych burz.

Modlitwa matki zajętej wychowaniem dzieci swoich

            Panie! Tyś jest stwórcą i prawdziwym Ojcem dzieci moich, kieruj, rządź moim do nich przywiązaniem. Ty któreś mi je powierzył jako zakład święty, z którego kiedyś żądać będziesz rachunku, wspieraj mnie sam w trudnej pracy ich wychowania. Naucz mnie, jak im zachować i zabezpieczyć zdrowie, jak ich osłonić przed zarazą występku, jak w nie wpoić zasady wiary i cnoty, jak je przysposobić na ludzi Tobie miłych, bliźnim użytecznych. Uwolnij mnie od słabości ślepego i zbytecznego ich miłowania, uchroń od nagannej niesprawiedliwości. Wszystkie dziatki moje mam zarówno z rąk Twoich, spraw niech je kocham równo. Nie dopuść, o Boże, aby próżność, samolubstwo, kierowały mną w wyborze ich nauk, a później w wyborze losu. Niech będą zdrowe, pobożne, cnotliwe, dosyć mi na tym będzie.

            Ale wiem, o Panie mój, że nic dobrego dla dziatek moich uczynić nie zdołam, jeśli sama taką nie będę, jakiem każde z nich widzieć pragnę. Dodaj mi więc, o Boże wszechmogący, światła i siły, abym dla dzieci moich tym była, czym niegdyś byli prorocy dla ludu Twojego, czym apostołowie dla pierwszych chrześcijan. Broń mnie od najmniejszego zbłądzenia z drogi Twojej, oczyść serce i usta, oświecaj rozum! Niech uczę dzieci moje przykładem i słowem. Popraw tysiączne ułomności charakteru i ułożenia mojego, daj troskliwość bez zbytku, pobłażanie bez słabości, stałość bez uporu, i tę cierpliwość i słodycz chrześcijańską, której nic nie zraża, nic nie zniechęca. Dodaj tyle łaski, abym potrafiła być we wszystkim wzorem córek moich, przedmiotem poszanowania synów. Pozwól, o Boże, abym kiedyś stanąwszy wraz z dziećmi moimi przed tronem Twoim, rzec mogła: „Panie, Twoje były, a dałeś mi je i żadne nie zginęło!”.

Błagam Cię o tę łaskę niezmierną przez zasługi Chrystusa Pana, Zbawiciela Naszego. Amen.


[1] J. Zamoyska, O wychowaniu, 1907.  

3 uwagi do wpisu “Powołanie matki, powołanie świętej

  1. Cześć Ewo! Dziękuję za wpis. Czy Ty jesteś autorką „Modlitwy matki zajętej wychowaniem dzieci swoich” czy to jakiś cytat? Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam

Leave a Reply